Mięso
Zazwyczaj, gdy świat szaleje na punkcie potrawy, modelu buta czy muzyka, to omijam je szerokim łukiem. Nie lubię szaleć razem z innymi i zdarza się, że nigdy nawet nie spróbuję tego jedzenia, nie spojrzę na ten but i nie przesłucham ani pół kawałka tego artysty-odkrycia roku. To moja strefa komfortu - stan, w którym nie interesuje mnie obecny trend. Dziś złamałam swoje zasady i poświęciłam uwagę twórczości Filipa Szcześniaka znanemu raczej pod pseudonimem Taco Hemingway, która zresztą - jak się okazało - nie jest mi obca. Będąc w gimnazjum w serwisie YouTube natrafiłam na dziesięciominutową sklejkę scen z filmu "Upadek" pod tytułem "Hitler: w poszukiwaniu elektro". Kto jeszcze nie widział, polecam gorąco - autorem jest właśnie Filip.
Przyznaję szczerze: nie lubię polskich raperów z nielicznymi wyjątkami. Jedyny album, którego jestem w stanie wysłuchać w całości, to "Cztery i pół" wydany cztery lata temu przez Łonę i Webbera. Do utworów "Patrz szerzej", "Nie pytaj nas" i "To nic nie znaczy" wracam regularnie.
Dziś przesłuchałam album Taco i niedawno wydaną EP-kę i... szczena mi opadła. Uwielbiam pozytywne rozczarowania i ten, który wydawał mi się kolejną "rewelacją", wprowadził mnie w hipnozę swoimi opowieściami. A... co ja będę kadzić.
Dedykuję każdemu, kto tak jak ja prychał na polskich raperów.
fot. Justyna Wróblewska
crop top // CHOIES
kimono // CHOIES
spodnie // ROMWE
buty // PUMA