Powiększanie ust
- 13/11/2019 22:21
- Kategoria: Zdrowie i Uroda
- Tagi: usta, powiększanie ust, kwas hialuronowy, stylage, wypełniacz, pirua
- 4 komentarze
UWAGA - poniżej załączam zdjęcia relacjonujące wygląd ust po powiększaniu. Są to zdjęcia, które u osób wrażliwych mogą wzbudzić dyskomfort, więc proszę - pomiń tę notkę, jeśli nie czujesz się na siłach, by je oglądać.
Pomysł powiększenia ust po raz pierwszy przyszedł mi do głowy w 2016 roku, odtąd znikał i pojawiał się co jakiś czas. Tak się złożyło, że w Warszawie trafiłam trochę przez przypadek na Karinę, która zajmuje się tym zabiegiem. W skrócie - robię paznokcie u Sary, której prace znacie z mojego Instagrama. Sara ma piękne, naturalne, duże usta i kiedyś rzuciłam temat, że myślę o powiększeniu swoich, na co ona, że jej kuzynka ma w tym doświadczenie i dała mi namiary. Oczywiście nie napisałam do Kariny od razu, bo znów nabrałam wątpliwości - czy na pewno tego chcę? Czy nie będę żałować?
W końcu postanowiłam się jej przedstawić i oznajmić, że MYŚLĘ o zapisaniu się na zabieg. Pisałyśmy ze sobą co jakiś czas, oglądałam jej prace, podsyłałam zdjęcia ust, które mi się podobają. Zadawałam mnóstwo pytań, ona dzielnie odpowiadała, proponowała terminy, ja rezygnowałam...
Aż podjęłam decyzję: skoro wracam do tego myślami, to powiększę usta chociażby dla zaspokojenia swojej nawracającej potrzeby zobaczenia się w takiej wersji.
Po ustaleniu daty okazało się, że tego samego dnia mam być też na premierze butów, więc naturalnie mogłabym znowu przełożyć spotkanie - ale nie zrobiłam tego i w konsekwencji na event przyszłam w masce, więc ludzie pytali, czy jestem chora.
26 października
Najpierw Karina zaaplikowała mi znieczulenie w okolicy ust, z którym siedziałam przez 30 minut. Generalnie mam wysoki próg bólu, tatuaże nie są dla mnie wyzwaniem, kilka przekłuć w życiu również przeżyłam bez większych emocji, ale TO, CZEGO DOŚWIADCZYŁAM PODCZAS POWIĘKSZANIA UST MIMO ZNIECZULENIA (zewnętrznego i dodatkowo w wypełniaczu StylAge), nie równa się żadnemu wcześniejszemu uczuciu.
Samo wkłucie oczywiście nie boli aż tak, bo skóra jest znieczulona, natomiast ruch igły w wardze niestety był dla mnie nie do zniesienia i mimo zaciskania dłoni na piłeczkach, bolało mnie okropnie i byłam w szoku, że ktoś może to porównać do ugryzienia komara - a z takimi opiniami najczęściej spotykałam się w Internecie.
Zabieg trwał około 20 minut. Na pewnym etapie kątem oka zaczęłam widzieć zarys ust i znów dopadły mnie wątpliwości, chociaż w tej sytuacji już nie mogłam się wycofać. Pocieszało mnie, że Karina miała przyklejony uśmiech do twarzy i powtarzała, jak jej się podoba - oczywiście nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek wykonujący ten zabieg zagryzał paznokcie i mówił "no... jak coś, to nie musisz płacić...", ale mając świadomość, ile trwało ustalanie najdrobniejszych szczegółów kształtu ust przed naszym spotkaniem, uwierzyłam jej.
Po skończonym zabiegu dostałam jeszcze chusteczki nasączone alkoholem do przecierania miejsc wkłucia w pierwszej dobie i całą listę wytycznych podczas pierwszego tygodnia po powiększeniu ust:
Zaraz po przyjściu do domu zaczęłam przygotowania do wyjścia na event. Nałożyłam makijaż omijając okolice ust - Karina ma u siebie specjalny podkład, który nadaje się na miejsca iniekcji i nie podrażni ich, więc całość wyglądała spójnie, choć i tak nosiłam maskę.
Wieczorem opuchlizna była już duża i jak widać, moja naturalna "dziurka" pomiędzy górną i dolną wargą była już sporą przerwą:
Odtąd wciąż smarowałam usta maścią arnikową, która pomaga przy siniakach.
Drugi dzień - 27 października
Zgodnie z zapowedziami Kariny, usta puchły nierówno:
Dzień trzeci - 28 października
Ostatni dzień, kiedy gojenie przebiegało, powiedzmy, standardowo:
29 października
Niestety, czwartego dnia wyszła mi opryszczka. Trochę się tego spodziewałam. Osoby, które znają temat, wiedzą, że każde uszkodzenie ust może poskutkować "obudzeniem się" wirusa.
Poza tym, widać, że kolor bordowy zaczął odpuszczać. W ogóle moje usta źle zniosły igłę, bo zazwyczaj ma się dwa - trzy siniaki, a ja na całej szerokości...
30 października
Opryszczka cały czas traktowana Zoviraxem i zaczęłam łykać też tabletki, by jak najszybciej się jej pozbyć. Schodzi też opuchlizna, więc skóra zaczęła mi się łuszczyć, co widać na dolnej wardze.
31 października - HALLOWEEN!
Nie mogłam sobie odmówić zrealizowania dawno zaplanowanej charakteryzacji - CIRI! Wtedy po raz pierwszy pokazałam swoje usta na Instagramie.
1 listopada
Prawie tydzień po zabiegu; skóra wciąż mi schodziła z ust, ale pod makijażem nie było to aż tak widoczne, więc pokazałam się publicznie.
Tak wyglądały wieczorem bez makijażu, wciąż większe niż docelowy rozmiar:
3 listopada
Zaczęłam masować wargi, by uniknąć tworzenia się grudek wewnątrz ust.
4 listopada
Siniaki praktycznie niewidoczne:
10 listopada
Pełne dwa tygodnie po zabiegu usta są wygojone!
12 listopada
13 listopada
W sumie w ustach mam niecały mililitr wypełniacza. Zostało nam 0.2ml na ewentualne poprawki, których raczej nie potrzebuję, bo jestem zachwycona efektem (i nie mam najmniejszej ochoty znów poczuć igły w ustach!!!)
Wiem, że sporo osób myśli o tym zabiegu. Moim zdaniem wykonany przez kogoś sprawdzonego może być ciekawym podkreśleniem urody. Przede wszystkim trzeba wiedzieć, w czyje ręce się oddaje - zabieg niby można cofnąć, ale jest to równie bolesne, więc po co cierpieć dwa razy i wrócić do punktu wyjścia?
Osoba wykonująca zabieg powinna otworzyć wypełniacz przy Was, a nie używać resztek po poprzedniej klientce celem zaoszczędzenia. Płacisz, więc wymagasz. Ja oprócz obserwowania, jak Karina rozpakowuje StylAge, dostałam też naklejkę z numerem seryjnym produktu i tak to powinno wyglądać za każdym razem. Równie ważne jest, by dokładnie omówić, jaki chcecie uzyskać efekt. Mój można nazwać Babydoll, ale jest to umowna nazwa, bo ja bardzo szczegółowo określiłam, czego oczekuję!
Zapłaciłam 500zł, bo na tyle umówiłyśmy się pierwotnie - z tego, co wiem, aktualnie Karina bierze około 100-200zł więcej ze względu na ciągłe dokształcanie się i rozmaite techniki, które opanowała.
Możecie jej prace znaleźć na Instagramie Pirua.