Piątek z kardamonem
koszulka - https://www.facebook.com/RascalIndustry
szalik "komin" - RESERVED
sweterek - ZARA
legginsy - choies.com
buty - choies.com
Miałyśmy dziś ochotę zjeść na mieście, ale nie w McDonaldzie czy KFC. Szybko dogadałyśmy się co do kuchni i znalazłyśmy polecaną... może nie restaurację, raczej budkę w klimacie orientalnym, a konkretniej syryjsko-libański Sami Am Am przy ulicy Św. Wawrzyńca.
Przeczytałyśmy pozytywną opinię o tym miejscu i postanowiłyśmy osobiście przekonać się o jakości podawanych tam dań. Wystrój jest skromny, choć można poczuć się jak na Bliskim Wschodzie za zasługą muzyki i oczywiście zapachów. Zamówiłyśmy kebaba z baraniną, zestaw o nazwie Kefta, kawę z kardamonem, herbatę z meramią a na deser tajemnicze ciasto.
Europejczycy mają to do siebie, że częściej zwracają większą uwagę na to jak coś jest podane niż na sam smak potrawy, toteż byłam nieco zaskoczona, że zamawiając na miejscu otrzymałam swój zestaw w typowym, białym pudełeczku "na wynos", a napoje w plastikowych filiżankach rodem z dworcowego automatu. Jakież było moje zdziwienie po pierwszym kęsie mięsa, które swoim smakiem i postacią nie przypominało tego dodawanego zazwyczaj do kebabów kupowanych w moim ukochanym (dotąd) okienku przy Teatrze Bagatela. Poczułam się jak z wizytą u jednego z tych uroczo kaleczących język polski kucharzy na domowym obiedzie w jego rodzinnych stronach. Nie będę tu rozpisywać się o poszczególnych elementach potrawy, bo po prostu nie czuję się upoważniona do oceniania przypraw czy ryżu. Mogę jedynie, jako przeciętny klient tegoż miejsca, uznać jedzenie za wyśmienite i aż za bardzo sycące. Znacie to uczucie, gdy powstaje konflikt między pełnym żołądkiem a wciąż niezaspokojonymi kubkami smakowymi? Gwarantowane w Sami Am Am :).
Natomiast kawę zamówiłam po raz drugi, po skończonym posiłku - nie mogłam się oprzeć, by nie wypić jej do przepysznego ciasta.